Jak to wszystko się zaczęło? Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Karolina, koordynatorka z Wytwórni Ślubów, którą miałem okazję poznać podczas sesji stylizowanej w Hotelu Heron. Z rozmowy dowiedziałem się, że będzie to ślub na Mazurach. Biorąc pod uwagę, że nie miałem okazji przez całe swoje życie być w tej części Polski odrazu się zgodziłem.
Pare miesięcy później odbieram telefon i dowiaduje się, że będzie to wesele na 14 osób do tego brak zespołu lub didżeja. Myślę, że każdy z Was kto czyta to w tym momencie, myśli sobie: Wesele na 14 osób? To nie ma prawa wypalić. Przez 8 lat fotografowania natrafiałem na różne zlecenia, więc po prostu potraktowałem je jako kolejne wyzwanie.
Ślub na Mazurach
Nadszedł dzień 8 czerwca. Po 4 godzinach snu spowodowanych problemem ze znalezieniem noclegu w piątek. (większość hoteli w piątki organizuje imprezy i ciężko się wyspać). Jadę na miejsce ceremonii. W życiu nie spodziewałem się czegoś co póżniej mnie spotkało. Główna droga, dość szeroka, Google Maps każe skręcić w piaszczystą drogę. Droga z każdym kilometrem stawała się coraz węższa do momentu, gdy gałęzie drzew prawie rysowały o auto. Po 3 kilometrach jazdy lasem moim oczom ukazała się brama. Po szybkim telefonie brama otwiera się, za chwilę ukazuje się niesamowita willa w otoczeniu pięknej zieleni. Nie sądziłem, że mamy takie miejsca w Polsce.
Po zaparkowaniu zapoznałem się z głównymi bohaterami tego dnia – Anią i Maćkiem. Odrazu wiedziałem, że będzie się nam dobrze współpracować.
Ania i Maciek długo szukali tak pięknego miejsca. Niesamowite jest to, że na codzień mieszkają na południu Polski, a mimo tego zdecydowali się zorganizować swoje przyjęcie w odległości 600 km. Same przygotowania odbyły się w Willi, natomiast błogosławieństwo w altanie z cudownym widokiem na jezioro. Następnie czerwoną syreną udaliśmy się do kościoła na wzruszającą pełną emocji ceremonię. Korzystając z dobrego światła, zielonych alejek utworzonych z drzew, w drodze powrotnej postanowiliśmy wykonać szybką sesję. Nie trwała ona dłużej niż 20 minut, by goście się niecierpliwili. Szkoda było nie wykorzystać tak niespotykanego samochodu do sesji.
Dwór Sosnowo – miejsce na wesele na Mazurach
Po krótkich życzeniach i obiedzie spędzonym w rodzinnej atmosferze, wykonaliśmy zdjęcia rodzinne. Niedaleko willi stał pomost z łódkami. W żartach zaproponowałem świeżo upieczonym małżonkom by wykonać kilka zdjęć na jednej z łódek w świetle zachodzącego słońca. Nie sądziłem, że się na to zgodzą. Dzięki takim pozytywnym ludziom, fotograf ślubny może rozwijać swoją kreatywność. Wykorzystując 2 łódki udało się nam stworzyć zdjęcia jakich do tej pory nie miałem okazji zrobić. Myślenie o sprzęcie i o zamoczeniu sukni ślubnej zeszło na drugi plan. Po sesji w nietypowych warunkach rozpoczęła się zabawa. O dziwo, mimo braku DJ była to jedna z lepszych imprez ślubnych na jakich miałem okazję być. Mazury = komary. Po raz pierwszy nie narzekałem na ich obecności. Ogromne ilości komarów, podświetlone lampa błyskową wyglądała jak gwiazdy. Trochę się rozpisałem, a teraz zapraszam Was do sprawdzenia tego materiału!